Dojechaliśmy tutaj o północy. Ściemniać zaczęło się już kilka godzin wcześniej, w okolicach miejscowości Bever, a kiedy wjeżdżaliśmy do Sankt Moritz, panowała już całkowita ciemność. Jak to bywa w takich sytuacjach, nasza ścieżka prowadziła środkiem ciemnego lasu. Sam kemping również okazał się być kilka kilometrów za miastem. W lesie.
Kto jednak nie lubi przygód? Takie uroki podróżowania na własną rękę :)
Welcome to Sankt Moritz
Następnego dnia wyruszyliśmy zwiedzać okolicę. Celem było odpoczęcie od ciągłego rowerowania, dwudniowa przerwa na regenerację. Mieliśmy też nadzieję złapać darmowe Wi-Fi, posmakować szwajcarskich czekolad, poczytać książkę. Trochę normalności i cywilizacji.
Sankt Moritz to jedno z najbardziej turystycznych miejsc na mapie Szwajcarii. Kiedy pojawia się śnieg, przemienia się w centrum zimowych sportów, natomiast latem stanowi doskonałą bazę wypadową do okolicznych atrakcji. W odróżnieniu od mniejszych kurortów, znajdziecie tu wielkie hotele, luksusowe restauracje oraz galerie handlowe. Trochę jak na Krupówkach w Zakopanem. Przede wszystkim jednak, Sankt Moritz to alpejska stolica sportu. Dwukrotnie odbywały się tutaj Zimowe Igrzyska Olimpijskie, a także wiele innych, ogólnoświatowych imprez sportowych.
Sportową atmosferę można wyczuć w powietrzu. W każde możliwe miejsce prowadzą ścieżki rowerowo-rolkowe, w górskiej oddali można dostrzec wyciągi narciarskie i kolejki linowe, a na okolicznych jeziorach pływają windsurferzy i kitesurferzy. Co do tych ostatnich, szczególnie upodobali sobie jezioro Silvaplana, gdzie przy prawie 0℃ temperaturze walczą z silnymi, górskimi wiatrami. Brrr.
Wszystko się kiedyś kończy, a pożegnania nigdy nie są łatwe. Wyjazd z Sankt Moritz jest jednak szczególnie trudny, bo… jest pod górę. Mimo to warto się natrudzić dla takiej panoramy.
Przekonaliśmy Was do wypoczynku w Sankt Moritz?
Myślę, że długo przekonywać nie trzeba i zdjęcia mówią same za siebie! Dostaniecie się więc tutaj pociągiem Bernina Express lub Glacier Express. Przygotujcie jednak lepiej worek pieniędzy lub swoje ulubione, złote karty bankowe :)
Możecie także, podobnie jak my, wskoczyć na rower z namiotem w sakwach i wyruszyć spełniać marzenia za grosze. A jeśli już będziecie pędzić przez Alpy, nie zapomnijcie zajrzeć do Sankt Moritz.