Comino to maleńka wyspa, położona między Maltą, a Gozo. Co ciekawe, wyspę na stałe zamieszkuje tylko jedna rodzina i znajduje się tutaj jeden 4-gwiazdkowy hotel Comino. W sezonie przypływa tu jednak masa turystów i jest to jedno z bardziej tłocznych miejsc na Malcie. Na szczęście my byliśmy poza sezonem :-).
Mimo tego, że Comino to turystyczne miejsce, czułam się tam odcięta od cywilizacji. Być może dlatego, że znajdujący się tutaj ludzie pochłonięci są wypoczynkiem. Prawie każdy leży na leżaku, pod wielką parasolką, by choć na chwilę odetchnąć w cieniu i rozkoszować się widokiem turkusowej wody, do której w każdej chwili można wskoczyć i się ochłodzić.
To właśnie na Comino jest najbardziej lazurowa woda jaką kiedykolwiek widzieliśmy! To Blue Lagoon. Ten piękny pas turkusowej wody ciągnie się od Comino do niezamieszkanej wysepki Cominotto.
Jak dostać się do Comino?
Wszystko zaczyna się od Ċirkewwy (więcej szczegółów w naszym mini-przewodniku po Malcie). Stamtąd płynęliśmy trzy razy. Do Comino dostaliśmy się motorówką, która wręcz skakała po falach. Nasze wczasy miały miejsce w październiku. Mówi się, że latem Comino jest jak rozgrzana kamienista pustynia – my wybraliśmy się jesienią, lecz nadal to porównanie się sprawdzało. Nie ma tu ani skrawka cienia, a po drodze mijasz tylko kaktusy, palmy oraz dziki tymianek i kępy kminku.
Poruszanie się po wysepce jest utrudnione, bo podłoże jest kamieniste. Warto jest mieć na nogach wygodne buty, dzięki którym stabilnie będziesz mógł się poruszać.
Motorówka, którą płynęliśmy wysadziła nas tuż przy Błękitnej Lagunie. Już po wyjściu zostaliśmy zaatakowani przez ludzi sprzedających miejsca na leżakach i parasole. Za miejsce na leżaku trzeba zapłacić 5 euro. Drugie tyle kosztuje wypożyczenie parasola.
Do samej plaży, wielkości może 10 m2 schodzi się stromymi schodkami w dół. W tym miejscu każdy siedzi na każdym, dosłownie. Leżak przy leżaku, parasol przy parasolce. Na początku zniechęciło nas zejście na dół.
Poszliśmy więc dalej i zaczęliśmy nasz spacer po Comino. Pot z nas spływał, ale mimo to, szło się bardzo przyjemnie. Co jakiś czas, na wysepce Cominotto dostrzegaliśmy spektakularne wcięcia w skałach. Niektóre z nich wyglądały jak Azure Window w pomniejszeniu. W zakamarkach, małych zatoczkach tej wyspy, gdzie turyści raczej rzadko się wybierają, można spotkać stojące na wodzie statki. Jest to niezła frajda dla nurków, którzy zeskakiwali z nich do wody.
Mam nadzieję, że i ja kiedyś się odważę i zaliczę kurs nurkowania. Dla oglądania pięknego, wodnego świata, z pewnością warto!
Ciekawą atrakcją są także wodne fotele ciągnięte przez motorówki.
Spacer po Comino rozgrzał nas niesamowicie. Od razu wróciliśmy do Błękitnej Laguny, zeszliśmy na dół i wskoczyliśmy do wody. Na dole wygląda ona jeszcze piękniej. Różne odcienie błękitu i zieleni morskiej to niesamowity widok. Delikatny piasek był ulgą dla stóp, a woda była tak ciepła, że moglibyśmy siedzieć tam całą dobę.
Hotel Comino i cicha plaża
Po szybkiej kąpieli, poszliśmy w inną stronę. Doszliśmy do hotelu Comino i jego plaży – podobno prywatnej. Plaży nikt nie pilnował, teren nie jest ogrodzony ani nie ma żadnych informacji o tym, że kąpiel tylko dla klientów. Nie sposób było sobie odpuścić :-)
Zejście do wody wyglądało jak wejście do basenu, tylko, że po schodach. Plaża hotelu Comino to najbardziej ukryta plaża na jakiej się znaleźliśmy. Poza nami było tam tylko dwoje ludzi. Mieliśmy więc całą plażę dla siebie.