Takie poranki w środku wielkiego miasta to rzadkość. Niedzielne pustki na ulicach i miasto zatopione w tajemniczej mgle, przy której trudno dostrzec kolor świateł po drugiej stronie pasów. Pozostaje więc wskoczyć z aparatem na rower i dać porwać się wyobraźni. A takie tego efekty.
Park Kasprowicza zatopiony we mgle. Miejsce naszego wieczornego joggingu i jedno z ładniejszych miejsc na mapie Poznania.
Jezioro Rusałka i jeszcze widoczny drugi brzeg.
Najsłynniejsze drzewo w mieście, wizytówka Poznania.
Najlepszy powód do biegania o poranku.
Latający most na jeziorze Rusałka.


Poranne morsowanie w jeziorze Strzeszyńskim.
Jezioro Strzeszyńskie.
Z widokiem na jezioro Strzeszyńskie.
O autorze
Z zawodu programista. Po pracy biegam, piszę, czytam. Lubię wyzwania, zimne miejsca i aktywne spędzanie czasu!
Podobne wpisy
To nasza pierwsza wspólna wizyta w Warszawie. I choć już mieliśmy okazję znaleźć się w tym mieście z osobna, nigdy nie było czasu na turystyczne zwiedzanie i błądzenie po zaułkach....
czytaj dalej »
Mam takie momenty w życiu, kiedy chciałabym skurczyć się do rozmiarów krasnoludka i znaleźć w mini świecie - z maleńkimi, kolorowymi domkami, drobnymi roślinkami bijącymi wszystkimi kolorami tęczy, uroczymi mostkami...
czytaj dalej »
Już przed wyjazdem wiedzieliśmy, że pienińskie zamki poznamy trochę bliżej. Doskonale położone na wysokich wzgórzach kamienne twierdze od dawna wzbudzały naszą ciekawość. Szczególnie wobec Dunajca w Niedzicy mieliśmy olbrzymie oczekiwania,...
czytaj dalej »