Fotografia jest nieodłącznym elementem podróżowania i nie znam nikogo, kto nie zabierałby aparatu w podróż. Jednak sam aparat nie wystarczy do zrobienia dobrych zdjęć. W niniejszej serii wpisów postaram się podpowiedzieć, jak robić lepsze zdjęcia.
Poradnik ten będzie czysto techniczny, bowiem daleko mi do artysty. Jestem inżynierem. Nie będzie więc prawienia, że to „nie aparat robi zdjęcia”. Oczywiście, że to aparat robi zdjęcia i im droższy sprzęt kupisz, tym lepsze zdjęcia przywieziesz. Z technicznego punktu widzenia.
1. Statyw lub monopod
Robiliście kiedyś nocne zdjęcia? Albo w jaskini, kościele czy ciemnym lesie? Na podglądzie, w małym ekranie aparatu wyglądają doskonale. Jednak kiedy wracacie do domu i otwieracie zdjęcie na wielkim ekranie, radość znika. Zdjęcie jest pełne szarych kropek i wygląda jak zrobione starą Nokią. Takie zdjęcia w większości przypadków nadają się do śmietnika.
W czym tkwi problem? Robiąc zdjęcia w trybie automatycznym, aparat sam dobrał optymalne parametry do zastanych warunków. Parametry te składają się na ekspozycję, czyli ilość światła potrzebnego do prawidłowego zrobienia zdjęcia:
- Czas naświetlania, czyli czas robienia zdjęcia i tym samym zbierania światła oraz szczegółów przez sensor matrycy. Przyjmuje się w uproszczeniu, że czas ten przy fotografowaniu z ręki jest odwrotnością ogniskowej obiektywu. Jeżeli zatem ustawiłeś ogniskową na 100 mm to by zrobić nieporuszone zdjęcie, musisz ustawić czas krótszy niż 1/100 sekundy. Jeśli masz w aparacie lub obiektywie stabilizację, ten czas ulega wydłużeniu.
- Czułość ISO, która określa stopień reagowania matrycy na światło. Wbrew logice, im niższe ISO, tym lepszy obrazek zostanie wygenerowany. Im wyższe ISO, tym więcej szumów pojawi się na zdjęciu. Szumy to wcześniej wspomniane „szare kropki”.
- Wartość przysłony. To stopień otwarcia dziury, przez którą wpada światło do matrycy. Im niższa wartość przysłony, tym więcej światła dociera do matrycy, lecz mniej szczegółów jest rejestrowanych. Wyższa wartość przysłony oznacza większą głębię ostrości.
Czyli będąc w ciemności, aparat obniża te parametry, byle tylko zarejestrować zdjęcie. Czułość ISO wzrasta do granic możliwości, wartość przysłony zostaje pomniejszona i jedynie czas naświetlania zostaje na racjonalnym poziomie. W końcu gorsze od słabej jakości zdjęcia jest tylko poruszone zdjęcie.
Już wiecie po co Wam statyw? Wystarczy oprzeć na nim aparat, ustawić najniższe możliwe ISO, przymknąć przysłonę do pożądanej wielkości (np. F9), po czym pozwolić aparatu dobrać czas. I niech to będzie nawet kilka minut, nieważne. Ważne, że powstałe zdjęcie będzie świetnej jakości.
No dobra, ale jaki statyw kupić? W dużej mierze to zależy od sprzętu, jaki chcecie na nim oprzeć. Jeśli aparat jest ciężki i drogi to wypadałoby zabrać wytrzymały i solidny, godny zaufania statyw. Taki statyw niestety kosztuje i trudno tu szukać oszczędności. Osobiście używałem już Sirui T-1004X, czyli taniej chińszczyzny, której po kilkudziesięciu użyciach odpadła nóżka. Następnie przesiadłem się na markowego Manfrotto BeFree, który służy do dzisiaj, ale jest dużo cięższy i mniej poręczny, przez co czasem zostaje w domu.
Wartym przemyślenia gadżetem jest także Joby Gorillapod. Drogi i przy tym mniej pewny statyw, lecz znacznie mniejszy i lżejszy, co czyni go dobrym kandydatem do podróży.
2. Wężyk spustowy lub smartfon
No dobra, wiecie już o konieczności używania statywu w gorszych warunkach oświetleniowych, jednak jest pewien haczyk. W większości aparatów jest narzucony limit czasu otwarcia migawki i wynosi on najczęściej 30 sekund. Nie możecie więc zrobić zdjęcia z czasem dłuższym, niż pół minuty. Wydaje się dużo, lecz są sytuacje, w których potrzebujemy dłuższego czasu naświetlania, np. przy fotografii nocnej, by rozmyć wodę, chmury czy wymazać ludzi w bardzo turystycznych miejscach.
Na pomoc przychodzi wężyk spustowy. To urządzenie, które pozwala na zdalne wyzwalanie spustu migawki. W aparacie ustawiasz czas naświetlania w trybie BULB, po czym klikasz by aparat rozpoczął naświetlanie. Po określonym czasie klikasz ponownie, tym razem kończąc ten proces. I zdjęcie gotowe.
Alternatywą dla wężyka spustowego są zdalne piloty oraz smartfony z obsługą Wi-Fi. Oczywiście w takim przypadku aparat też musi posiadać moduł Wi-Fi, by komunikacja mogła odbywać się obustronnie. Jeszcze innym rozwiązaniem jest kabel USB łączący aparat ze smartfonem.
3. Bank pamięci
Urządzenia elektroniczne lubią się psuć, a dane bezpowrotnie znikać. Nic na to nie poradzicie i wcześniej czy później przytrafi się sytuacja, że jakaś karta czy dysk odmówi posłuszeństwa. Czy jesteście przygotowani na taką możliwość? Jesteście w stanie pogodzić się z utratą zdjęć z wyprawy?
Jeśli podobnie jak my nie chcecie dopuścić do takiej sytuacji, należy zawczasu pomyśleć o kopii zapasowej. Osobiście posiadam aż 16 kart SDHC, każda po 16 GB oraz zapasowy dysk SSD 2,5 cala. Po zapełnieniu karty zdjęciami, kopiuję dane na dysk SSD, natomiast kartę odkładam do pudełka i już więcej z niej nie korzystam. W ten sposób wszystkie dane leżą w dwóch miejscach – na wypadek, gdyby któreś uległo awarii.
Po powrocie do domu dane trafiają z dysku SSD na dysk HDD, natomiast HDD automatycznie podlega replikacji na macierz dysku sieciowego NAS. Wszystko jest ładnie zautomatyzowane, więc niczym się nie przejmuję i śpię spokojnie.
4. Bank energii
Baterie to obecnie najsłabsze ogniwo urządzeń elektronicznych, zwłaszcza telefonów komórkowych i aparatów. Całodniowe podróżowanie rowerem i częsta zmiana miejsca zamieszkania dodatkowo utrudniają życie. Jeśli dołożyć do tego spanie pod namiotem w odludnych miejscach, gdzie na próżno szukać gniazdek elektrycznych to jesteście już w naprawdę kiepskiej sytuacji. Rozwiązania są dwa:
- Zapasowe baterie. I to do każdego urządzenia z osobna, co liczy się ze sporymi, dodatkowymi kosztami. Oryginalny akumulator do lustrzanki to wydatek kilkaset złotych, a niektóre nowoczesne smartfony nawet nie umożliwiają wymiany baterii na inną. Rozsądniej więc wybrać drugą opcję.
- Power bank. Kosztuje od kilkudziesięciu do kilkuset złotych i pozwala na kilkukrotne naładowanie telefonu lub aparatu. W zestawie jest często kilka różnych wtyczek pod najróżniejsze urządzenia i typy akumulatorów. Sam temat wyboru banku energii jest na tyle obszerny, że wrócimy do niego w osobnym artykule.
5. Filtry
Wiele filtrów zostało w dzisiejszych czasach zastąpionych cyfrową obróbką zdjęć. Jest jednak kilka filtrów, których nie zastąpi żaden, nawet najlepszy program, m.in.:
- Filtry polaryzacyjne. Najczęściej używany przeze mnie filtr, służący do zatrzymywania światła spolaryzowanego w określonej płaszczyźnie drgań. Mówiąc prościej, jego zadaniem jest usunięcie ze zdjęcia odblasków, m.in. z tafli wody, szkła czy nieba. Skutkiem jest przyciemnienie nieba, lepiej widoczne dno jeziora czy wyższy kontrast szklanych budynków. Niczym niezastąpiony i bardzo przydatny, zwłaszcza w słoneczne dni.
- Filtry ND, czyli neutralnie szare. Służą do redukowania ilości światła padającego na sensor matrycy i tym samym wydłużania czasu ekspozycji. Skutkiem może być nawet kilkunastokrotne wydłużenie czasu robienia zdjęcia i rozmazanie jakiegokolwiek ruchu, np. wody lub ludzi.
- Filtry połówkowe. Różnią się tym od filtrów ND, że nie przyciemniają całego obrazu, a połowę. Służy to głównie przyciemnieniu nieba na wysokości linii horyzontu, bez wpływu na dolną część zdjęcia. Trzeba bowiem zdawać sobie sprawę, że zakres tonalny aparatu jest sporo niższy od ludzkiego oka i duża różnica jasności w różnych częściach zdjęcia spowoduje prześwietlenie nieba lub przyciemnienie ziemi.
Do tematu filtrów w fotografii krajobrazowej jeszcze wrócę w osobnym artykule.
6. GPS Logger
Kiedy jedziesz na weekend w Góry Stołowe czy na Śnieżnik to dobrze wiesz, gdzie dane zdjęcie zostało zrobione. Jednak przy dłuższych wycieczkach objazdowych nie jest tak łatwo spamiętać wszystkich miejsc, a co dopiero po kilku miesiącach czy nawet latach.
W takich sytuacjach przydaje się zapisywanie w zdjęciu informacji o lokalizacji. Służy do tego standard Exif, dzięki któremu do pliku graficznego możecie przekazać dodatkowe informacje, m.in. markę aparatu, ustawienia ekspozycji, prawa autorskie oraz oczywiście długość i szerokość geograficzną wykonanego ujęcia. Same dane można wprowadzać na kilka sposobów:
- Pozwolić aparatowi wprowadzić je automatycznie, co zazwyczaj jest domyślnym ustawieniem. Oczywiście w takim przypadku Wasz aparat musi posiadać wbudowany GPS, co jest już rzadziej spotykaną funkcjonalnością.
- Dokupić dodatkowy GPS Logger. To niewielkie urządzenie w określonych odstępach czasu (np. co 60 sekund) zapisuje bieżącą lokalizację GPS. Wrzucacie je więc do plecaka i zapominacie. Po powrocie wyjmujecie i dzięki dołączonemu oprogramowaniu, sczytujecie zapiski lokalizacji. Program porówna czasy wykonania zdjęć z danymi rejestratora, a następnie odpowiednio uzupełni metadane Exif. Proste i skuteczne.
Warto dodać, że nawet jeśli Wasz aparat posiada wbudowany GPS to osobny rejestrator nadal jest przydatnym gadżetem. Moduł GPS to bardzo energochłonna funkcjonalność, którą dobrze jest oprzeć na osobnym akumulatorze. W dodatku specjalistyczny GPS Logger notuje nie tylko długość i szerokość geograficzną, lecz także wysokość n.p.m. Niestety minusem jest wysoka cena (ok. 200 zł).
7. Osłona przeciwdeszczowa
Jeszcze rok temu wyśmiałbym ten wydatek, ale po naszej bawarskiej przygodzie z utopieniem kuloodpornej Tokiny 11-16 jestem dużo bardziej sceptyczny. I choć teraz używam lepszego, niby jeszcze mocniejszego i wodoszczelnego sprzętu to już wolę nie ryzykować. Kiedy pada, zakładam osłonę przeciwdeszczową i fotografuję dalej. W końcu szanse, że wrócę ponownie w to miejsce przy ładniejszej pogodzie są niewielkie.
Gadżet ten jest na tyle istotny, że bez niego możesz nie zrobić żadnego zdjęcia. W deszczu, śniegu, burzy piaskowej. W wąwozie, pod wodospadem, na pustyni. Czyli w miejscach, które fascynują najbardziej i szkoda byłoby nie mieć z nich namacalnych wspomnień.
8. Pokrowiec wodoszczelny
Pokrowiec wodoszczelny różni się od osłony przeciwdeszczowej tym, że jest całkowicie szczelny i nie dopuszcza wody. Umożliwia to bezstresowe zabranie sprzętu na wyprawę kajakową, trawers rzeki na islandzkim interiorze czy ochronę przed zaparowaniem elektroniki przy wejściu z mrozów do gorącego schroniska górskiego.
Pozwoli to uniknąć niepotrzebnego stresu i wykluczyć wątpliwości, czy warto ryzykować i brać sprzęt na wyprawę. Zawsze warto!
9. Torba na kierownicę roweru
To już bardziej gadżet rowerowy, ale skoro jesteśmy blogiem podróżniczo-rowerowym to nie może jej zabraknąć w naszym zestawieniu. Torba, która wielkością będzie pasowała do aparatu jest nieodzownym elementem każdej wyprawy i sprawi, że przywieziecie kilkukrotnie więcej zdjęć do domu. Więcej zdjęć to więcej szans, że któreś z nich będzie udane.
Przy zakupie powinniście zwrócić uwagę przede wszystkim na stopień wodoszczelności, wytrzymałość oraz wielkość obciążenia, które udźwignie.
10. Czarna taśma
No dobra, kupiliście już drogi aparat, jasne obiektywy, markowe filtry, solidny statyw i całą resztę cholernie drogich gadżetów. Canon, Nikon, Tokina, Sigma, Lee, Manfrotto. To logotypy, które przyciągają złodziejów z najbrudniejszych zakątków rynsztoka.
Dobrym sposobem jest więc kupienie czarnej taśmy i zaklejenie rozpoznawalnych znaczków, tak jakby nigdy ich tam nie było. Taśma ta po kilku dniach ulega zabrudzeniu i sprzęt wygląda jeszcze obrzydliwiej, niczym tani, podniszczony rupieć. Tak przygotowany sprzęt już nie wygląda profi i można czuć się nieco bezpieczniej.