Budżetowe podróżowanie to nie zawsze spanie pod namiotem czy mycie się i jedzenie w ciężkich warunkach. Choć też nie ukrywam, że bardzo lubimy opuszczać naszą strefę komfortu i poddawać się nowym wyzwaniom. Jednak każdy chce kiedyś odpocząć i choć przez jedną noc nie czuć bólu w plecach, porządnie się wyspać i zjeść jak człowiek, na krześle przy stole. To także coś nowego, mała ucieczka od codzienności.
Większość września przespaliśmy pod namiotem, zwiedzając Alpy na rowerze. Po takiej jeździe potrzebowaliśmy trochę detoksu, powrotu do normalności. No i w ten sposób trafiliśmy do Warszawy, hotelu Hilton. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie drobny szczegół, że noc pełna wygód w tym 5-gwiazdkowym hotelu kosztowała nas 11 zł! Miejcie więc oczy i uszy szeroko otwarte, takie promocje to częsta sprawa.
Hotel Hilton
Myślcie sobie co chcecie, ale naprawdę jarałam się tym noclegiem. To czego przede wszystkim nie mogłam się doczekać to ogromne łóżko z grubym materacem i wielka wanna, gdyż pod prysznicem zrelaksować się nie da.
Zmęczona po przyjeździe do Hiltona, odkręciłam gorącą, wręcz parzącą mnie wodę, zdjęłam z siebie wszystkie rzeczy, wyjęłam z torby różany płyn do kąpieli i wlałam go do wanny, zanurzając się powoli, czułam jak odpoczywa każda część mojego ciała. W powietrzu unosił się intensywny zapach gorącej wody przesiąknięty mocnym zapachem róż, a do moich uszu dochodziła uspokajająca mnie jeszcze bardziej melodia…
Po wyjściu czekały na mnie szlafrok i ciepłe kapcie, a żeby jeszcze bardziej się rozgrzać zaparzyłam sobie aromatyczną kawę. Jako, że nie oglądam telewizji i nie mam telewizora w mieszkaniu, postanowiłam, że tym razem pozwolę sobie na poskakanie po kanałach. Oczywiście skończyło się na National Geographic i radiu, ale duży ekran Smart TV pozwolił poczuć mi klimat luksusu. Dzień skończył się w towarzystwie kilku lampek austriackiego wina, które swoją gorzkością niezbyt przypadło nam do gustu. Następnego dnia, obudziłam się bez bólu pleców i zrobiło mi się smutno, że doba hotelowa trwa tylko do południa.
W świecie nauki
Jako, że do wyjazdu z Warszawy zostało nam 11 godzin, udaliśmy się do Centrum Nauki Kopernik. Po zostawieniu w szatni ciężkich bagaży, weszliśmy na teren tysiąca wystaw.
Po obejrzeniu prezentacji wielkiego wahadła Focaulta, przez kilka godzin zapoznawaliśmy się z innymi wystawami. Sprawdziliśmy jak długo wytrzymalibyśmy ścisk anakondy, obserwowaliśmy poruszający się szkielet pedałując na rowerze, zobaczyliśmy jak będziemy wyglądać na starość. Poznaliśmy też historię koła, zobaczyliśmy jak pracują tłoki, jak wytwarza się prąd i inne źródła energii.
Świetnymi wystawami są także te, gdzie na własnej skórze możecie poznać siłę trzęsienia ziemi czy zobaczyć jak powstaje tornado. My zajrzeliśmy również do Teatru Wysokich Napięć i podziwialiśmy cuda jakie można wyczyniać z prądem. Wizyta w tym miejscu to niezwykła dawka wiedzy, która została przedstawiona w prosty sposób, czyniąc ją przyswajalną dla dzieci, które świetnie się tam bawią. Oglądanie wystaw oraz zabawa z wieloma narzędziami i technikami pobudza kreatywność i jest naprawdę ciekawą formą spędzenia wolnego czasu.
Jak każde miejsce, Centrum Nauki Kopernik ma też swoje wady. Niestety znajduje się tam naprawdę sporo niedziałających urządzeń. Do tego brak sensownego szlaku zwiedzania, przez co łatwo pominąć część z wystaw.
Jeśli chcecie się tam udać, przeznaczcie na to co najmniej 6 godzin. Jednak myślę, że aby dobrze zapoznać się ze wszystkim, co się tam znajduje trzeba wrócić tu kilkukrotnie. Centrum Nauki Kopernik to skarbnica wiedzy i żeby móc ją przyswoić i zrozumieć potrzeba otwartego, a przede wszystkim wypoczętego umysłu.
Zakończenie wycieczki w świątecznej atmosferze
Ostatnich kilka godzin spędziliśmy w centrum miasta, gdzie zewsząd otaczały nas świąteczne ozdoby.
Niemalże każda lampa okryta była świetlistym abażurem do którego przyczepiono mieniące się we wszystkich kolorach brokatowe bombki. Na drodze wylądowały prezenty i bombki, a w jednym miejscu pojawił się nawet Mikołaj ze swoim zaprzęgiem. Tego roku warszawskiej choince również nie można niczego zarzucić – ogromna, zdobiona bombkami i świątecznymi słodyczami na tle pięknie oświetlonego Zamku Królewskiego.
Jeśli chcesz pozostać w świątecznej atmosferze polskich miast, sprawdź świąteczny Poznań oraz Jarmark Bożonarodzeniowy we Wrocławiu.